Nikt tak nie opowiada o profesjonalnym wizerunku w biznesie jak Aleksandra Pakuła – trenerka etykiety, założycielka Instytutu Etykiety. Jej wiedza i niebywała elokwencja zadziwiają i inspirują. W ciągu zaledwie dwóch lat wydała dwie książki: „Z klasą. Vademecum współczesnej damy” (2021) i „Z klasą w biznesie” (2022). Prowadzi największy w Polsce profil na Instagramie poświęcony tematowi savoir-vivre’u. Jako ekspert w swojej dziedzinie jest częstym gościem w programach telewizyjnych i radiowych (TVN, TVP, Gazeta Wyborcza, Radio ZET, Wirtualna Polska i in.). To laureatka plebiscytu „Doskonałość sieci 2022” w kategorii STYL, organizowanego przez magazyn Twój Styl. Co uważa na temat współczesnego dress code’u? Przekonajmy się.
Aleksandra Pakuła: Najczęściej spotykanym strojem jest business casual – tak w małych firmach, jak i międzynarodowych korporacjach. To najprostszy i najmniej wymagający strój, więc choć łatwo nam go skompletować, czujemy odrobinę biurowej elegancji.
Przede wszystkim w każdej firmie obowiązuje jakiś dress code, nawet jeśli nie został on nazwany. Ustalają go sami pracownicy. Rzadko przecież zdarzają się sytuacje, w których dwie osoby zajmujące podobne stanowiska ubierają się do pracy zupełnie inaczej, np. jedna przychodzi w garniturze, a druga w dresach.
Gdy dołączamy do nowej firmy i nie zostaliśmy poinformowani o obowiązującym dress codzie, powinniśmy bacznie obserwować otoczenie i się do niego dostosować. To, że w firmie obowiązuje strój casualowy, nie oznacza, że nie możemy wyglądać elegancko. Dobrej jakości materiały, umiejętnie dobrane kolory, właściwe długości i głębokości, a także pasujące nam fasony jesteśmy w stanie wykorzystywać w każdym ze strojów, a to największy wpływ na całość naszego wyglądu. Detale robią różnicę – elegancja tkwi w szczegółach. Jeśli o nie zadbamy, nawet w dżinsach będziemy się wyróżniały.
Złe długości i głębokości, odkryte buty i nietrafione kolory.
Złe długości i głębokości, czyli zbyt krótkie spódnice lub krótkie spodenki noszone do pracy oraz zbyt głębokie dekolty lub wycięcia na plecach. Biuro to nie plaża. Strój, który nadaje się na towarzyskie wyjście, nie jest właściwy do pracy.
Odkryte buty królują latem. W biznesie nie powinnyśmy odkrywać palców i pięt. Z jakiegoś powodu czujemy, że mężczyźni nie powinni przychodzić do pracy w sandałach, ale jako kobiety same to robimy. To spory błąd, który znacznie obniża rangę stroju.
I ostatnie, czyli nietrafione kolory. Mniej znaczy lepiej, szczególnie jeśli nie mamy jeszcze dużego modowego wyczucia. Kolory bardzo wiele mówią, a niektóre nawet krzyczą. W pracy głos powinny mieć jednak nasze kompetencje.
Zdecydowanie tak: krótkie spodenki, koszule z krótkim rękawem i zbyt krótkie skarpetki.
Nawet w ciepłe dni mężczyzna nie powinien do pracy zakładać krótkich spodenek – to bardzo utrudnia budowanie profesjonalnego wizerunku.
Koszula z krótkim rękawem nigdy nie powinna być łączona z marynarką – mankiet koszuli powinien wystawać spod marynarki na ok. 1-2 cm. Nawet jeśli mężczyzna z marynarki rezygnuje, koszula z krótkim rękawem wygląda mało profesjonalnie i już lepszym wyborem jest prosty, jednokolorowy t-shirt.
Zbyt krótkie skarpetki sprawiają, że gdy mężczyzna siada, a nogawka spodni unosi się, powstaje dziura, w której widoczna jest naga łydka. To nie wygląda estetycznie.
Oczywiście. Choć teoretycznie kobiety mogą korzystać z pełnej palety kolorystycznej, to w rzeczywistości w biznesie powinny stawiać na kolory stonowane, takie, które nie krzyczą. Profesjonalny wizerunek pomoże budować granat, niebieski, biel, złamana biel, brąz, butelkowa zieleń i podobne. Na noszenie czerwieni trzeba być gotową – by ciało udźwignęło tak odważny kolor, duch musi być już dostatecznie silny.
Smartwatch to ekstrawagancki dodatek, tak samo jak np. kolorowe skarpetki u mężczyzn. To, że się je wybiera, nie świadczy o złym wychowaniu, a o pewnej przekorności, która może być oczywiście zaletą. Prawda jednak jest taka, że klasyka zawsze się obroni, w stroju w o każdym stopniu formalności, a teraz też łatwiej jest się nią wyróżnić – dużo trudniej zobaczyć dziś na nadgarstku klasyczny, dobrej jakości zegarek niż designerski smartwatch. Te pierwsze nie przeszkadzają też w spotkaniach, co świecące smartwatche potrafią robić.
Nasze biznesowe torby lubią być przeładowane. Gdy nosimy je na ramieniu, nasze koszule, marynarki czy sukienki są pomięte dokładnie w tym miejscu. Nie wygląda to estetycznie.
Tak jak nie nosimy dwóch par butów, dwóch zegarków czy dwóch kapeluszy, tak też nie powinnyśmy nosić dwóch torebek. Zdecydowanie lepiej wygląda jedna, dobrze dobrana rozmiarem biznesowa torebka niż dwie, z którymi na spotkaniu nie wiadomo, co zrobić. Dobrze dobrana biznesowa torebka powinna mieścić wszystko to, czego potrzebujemy, także komputer.
Te procenty to moje umowne granice, dzięki którym świadomie buduję swoją garderobę, nie rezygnując przy tym z zachcianek, które czasem każdemu się zdarzają. To trochę jak ze zdrowym odżywianiem. Jeśli co jakiś czas zjem fast food, nic mi się nie stanie, ale jeśli to będzie moja codzienna dieta, nie wyjdzie mi to na zdrowie.
W 70% chodzi o to, że przynajmniej tyle włókien, z których zrobione jest ubranie, musi być naturalnych lub sztucznych. Bez wyrzutów sumienia kupię więc sukienkę wykonaną z 70% wełny i 30% poliestru, jeśli podoba mi się jej fason i kolor.
90%, czyli tyle ubrań w mojej szafie ma mieć skład zgodny z opisaną wyżej zasadą siedemdziesięciu procent. Mam w swojej garderobie kilka sztuk ubrań wykonanych z syntetyków, które kupiłam z pełną świadomością, zakochana po prostu w konkretnym fasonie lub kolorze. Noszę je rozważnie i nie stanowią one istotnej części mojej garderoby.
To jest bardzo ciekawe pytanie i trudno jest mi udzielić na nie odpowiedzi, bo dopiero teraz dostrzegam rzeczywiste zainteresowanie tą kwestią. Pomogła pandemia – po dwóch latach spędzonych w dresach w domu, pracownicy w tych właśnie dresach wrócili do biur. Teraz pracodawcy zastanawiają się, jak to odkręcić i jak bez obrażania kogokolwiek zmobilizować pracowników do zmiany strojów. Idzie im średnio, bo np. dla nowych pracowników określany jest biznesowych dress code, ale ci zatrudnieni dłużej dają „zły przykład” i zasady u nowych znikają po kilku dniach. Myślę, że to szkolenie przyszłości.